- Po prostu próbują cię chronić.
- Na pewno, tyle że wybrali sobie wyjątkowo parszywy okres. Teraz nagle zaczęli się interesować tym, co od dawna staram się im uświadomić. - Matthew ugryzł kęs sandwicza. - Oczywiście bardzo bym chciał, żeby Sylwia mogła dalej z nami mieszkać, ona tak kojąco działa na atmosferę w domu. Teraz jednak jest chora i jej samej przydałoby się trochę spokoju. Kat się uśmiechnęła. - Widać, że bardzo ją lubisz. To miłe. - Jest fantastyczna. Skończyli już jedzenie i zamówili kawę. - Więc jak teraz widzisz swoją rolę? - spytała Kat. - Na dłuższą metę? - Pokręcił głową. - Nie można tego przewidzieć. Za to w najbliższym czasie sprawa wygląda prosto. Pannice chcą, żebym został. Sam też czuję, że mnie potrzebują, siłownia gocław warszawa przynajmniej na razie, a już Sylwia na pewno nie obejdzie się bez mojego wsparcia. - I po chwili dodał: - Wiem, że i Karo by sobie tego życzyła. - Rzeczywiście, to proste. - Więc nie uważasz, że podjąłem złą decyzję? - Myślę, że jako uczciwy człowiek, w tej sytuacji naprawdę nie mogłeś podjąć innej. A co do dalszej przyszłości, to, jak powiadają, podatki gazeta prawna czas pokaże. Przez następny tydzień z kawałkiem życie płynęło dość gładko. Sylwia wróciła do domu, chociaż nadal spędzała w Aethiopii tyle czasu, na ile pozwalały jej siły. Izabela i Mick wprowadzili się na poddasze - ona zajmowała się domem, on leniuchował, komponując i grając. W VKF rozpoczęto wreszcie prace nad projektem kościoła i szanse Matthew na włączenie się do nich po kierunkiem MacNeice'a wyglądały całkiem nieźle. Ale największą niespodziankę sprawiły mu pasierbice: pełne łagodnego smutku, niemal potulne panienki, odnosiły się do stropionego tym ojczyma taktownie, nawet z lekką domieszką serdeczności. - Psychologia nazywa to przeniesieniem - wyjaśniła mu to Zuzanna w jednej z regularnych rozmów telefonicznych. - Karo 188 odeszła, Sylwia nie może być z nimi przez cały czas, więc oprócz Izabeli ty jesteś ich jedynym domowym opiekunem. - Wolałbym, żeby mój dotychczasowy status wroga publicznego numer jeden stał się tylko wspomnieniem. - Ale tak właśnie jest, czyż nie? - odpowiedziała rzeczowo Zuzanna. I po chwili milczenia dodała: - Co nie znaczy, że już nigdy nie będziesz miał z nimi problemów. - Nigdy nie słyszałem o nastolatkach, które nie sprawiałyby kłopotów. pogoda - Jasne, ale musisz zawsze być na nie gotowy. W każdą niedzielę rano zanosili na cmentarz kwiaty - czasem towarzyszyła im Sylwia, czasem Izabela, po czym wszyscy wracali do Aethiopii na lunch, podobnie jak w przeszłości. Był to rytuał, który Matthew wydawał się niepotrzebny; znacznie bardziej odczuwał bliskość Karo w domu niż przy jej grobie, ale skoro dziewczynkom na tym zależało, chodził z nimi bez protestu. Z góry ustalone czynności zdawały się przynosić im nieco pociechy i chociaż Matthew wolałby czasem wyrwać się spod tego jarzma, nigdy tego nie próbował. Ze statusu outsidera awansował na członka